sobota, 8 września 2018

Kolejna wizyta na Litwie.

W ostatnim czasie Małgorzata znów była z wizytą u swej litewskiej rodziny. Staraliśmy się w miarę wiernie odtworzyć klimat i nastrój tej kolejnej już, sentymentalnej podróży do kraju przodków.

Dowiedzieliśmy się, że dwóch braci Michaliny Strawińskiej- Antanas i Adolfas byli w partyzantce litewskiej.Kiedyś szukając Strawińskich Małgorzata natrafiła na artykuł  Gintarasa Lucinskasa, gdzie wspomina partyzantów z Vilkanastrai i wśród innych było też imię Antoni.
A teraz już relacja samej Małgorzaty ( przy mojej skromnej pomocy edytorskiej).
Byłam w Vikanastrai ( Wilkonostrach) wczoraj. Mam zdjęcie resztek drewnianego domu, gdzie urodziła się ma prababka Michalina i jej ojciec. Onute- bratanica mej prababki zaprowadziła mnie tam wczoraj.
Są to resztki domu rodzinnego Strawińskich.


 Inny stary dom znajdujący się  w Wilkonostrach.



















Dużo nowych wiadomości i wrażeń...Wiele też się skorygowało. Aniela po wylewie nie ma pamięci, ale nie jest tak źle. Ma wspaniałą opiekę.Chodzi. Na mój widok się rozpłakała..Do dorosłości z rodzeństwa prababci  przeżyło pięcioro  z siedmiorga rodzeństwa - Antanas, Adolfas, Viktoras,Michalina,Antonina. Natomiast Povilas i Vaclovas młodo umarli.
Oto metryka zgonu Wacława ( Vaclovasa):













Przy okazji krótkie tłumaczenie powyższej metryki:
 " Zdarzyło się Lejpunach dnia 28 sierpnia ( 10 września) 1900 roku o godzinie piątej po południu, stawili się Andrzej Szerksznis lat49 i Jan Subacz lat 30 i oświadczyli, że w dniu wczorajszym o godzinie 9 rano we wsi Wilkonostrach zmarł Wacław Strawiński lat dwa mający, urodzony we wsi Wilkonostry, syn Pawła Strawińskiego i Agaty z domu Kulesza. Po naocznym przekonaniu się o zejsciu Wacława Strawińskiego akt ten został przez nas przeczytany i podpisany."

Relacji ciąg dalszy.
 
Tam w Wilkonostrach są stare mogiłki.Teren jednak jest tak zarośnięty, że nie ryzykowałam tam wejść.Wiele bym nie zobaczyła..Biedni ludzie nie stawiali pomników, jedynie drewniany krzyż...Po stu latach i one się raczej nie zachowały..
 Z moich bezpośrednich Strawińskich  w Wilkonostrach nie został praktycznie nikt. Jedynie Onute, córka Wiktora, brata mej prababki...ale ona już nie Strawińska. Są tam jacyś Strawińscy, jak mi powiedziano- siódma woda po kisielu. Dla nich to obcy ludzie, ale dla mnie to jakaś gałązka..Myślę jednak ,że dalszych krewnych to mam tam bardzo wielu.

Tym razem jest inaczej..Mniej emocji.Wiem gdzie i co chcę zobaczyć. Do granicy od mego domu jest ok.100 km. Blisko...Pozornie blisko...Litwa kraj przodków wita mnie ciepło i słonecznie.Moim pierwszym celem są ukochane Lejpuny- kolebka moich Strawińskich (Trawińskich). Zatrzymuję się pod kościołem.Widok niezmiennie piękny. Podchodzę do drzwi świątyni...i drzwi są otwarte! Na drzwiach jest jakaś kartka..Nic nie rozumiem, jedynie słowo Aciu. Wchodzę ostrożnie..Zbliżam się do ołtarza...Wszystko jest zwolnione, nawet myśli..To tu...TU ONI BYLI!!! Robiąc zdjęcia jestem tak przejęta, że trzęsą mi się ręce...Okazało się, że w tym czasie w kościele był drobny remont a ja tam weszłam mimo ogłoszenia na drzwiach.. Spotykam się z sympatią  panów remontujących kościół.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 



 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Jadę na cmentarz.Spaceruję między mogiłami. Zaduma i refleksja.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 



 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Jeszcze pomnik prawdopodobnie Szersznisów.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Postanawiam pojechać do Wilkonostrów. O dziwo, trochę błądzę wśród lasów sosnowych, ale odnajduję drogę do domu córki brata mej prababki Michaliny.Czuję się niezbyt pewnie.Nie byłam tam 3 lata ..Nie wiem czy mnie pamięta..nie wiem czy żyje...Zatrzymuję się pod domem i ..nie potrafię wysiąść z auta. Emocje...Po kilku minutach wychodzi na podwórko Onute. Poznaję ją. Podchodzę witając się serdecznie. Mimo jakiegoś wewnętrznego stresu nawiązuje się rozmowa. Onute nie zna języka polskiego.Ja nie znam litewskiego.Rozmawiamy więc po rosyjsku. Jestem tam ponad godzinę. Rozmowa dotyczy przeszłości i historii rodziny Strawińskich. Dowiaduję się, że moja praprababka miała 5 dzieci. Ja wiem z ksiąg metrykalnych, że było ich 7. Szybko się domyśliłam ,że jeśli Onute nie zna innego rodzeństwa swego ojca, więc musieli umrzeć w dzieciństwie.
(po powrocie do domu odnalazłam zapis śmierci jednego z braci ojca Onute w wieku 2 lat) 
Z rodzeństwa mej prababki Michaliny Strawińskiej do dorosłości dożyła piątka  dzieci- Antonina Stravinskaite Tamkevicenie, Michalina Stravinskaite Nevierene, Antanas Stravinskas, Adolfas Stravinskas i Viktoras Stavinskas (nazwiska zapisuje po litewsku, gdyż rodzina ta jest rodziną litewską). Antonina wyszła za mąż za Bartłomieja Tomkiewicza ze wsi Szlapiki w parafii Sereje,  miała siedmioro dzieci- 4 córki i 3 synów. Michalina-  moja prababka, wyszła za mąż za Kristupasa Nevierasa, miała troje dzieci- Floriana, Helenę (moja babcia) i Anielę. Adolf i Antoni mieszkali w Wilkonostrach do śmierci w latach 80-tych. Dostałam informację od Onute , że należeli do partyzantki litewskiej.  Jestem w trakcie sprawdzania tego tropu.
Ostatni z braci mojej prababki, Wiktor ożenił się z Maijona Vysniauskaite. Mieszkali w Wilkonostrach. Mieli jedną córkę-Onute, którą właśnie odwiedziłam. Z Onute pożegnałam się w ogromnej serdeczności. Wyjeżdżając z Wilkonostrów podziwiałam...GRZYBY! Zaśmiałam się nawet, iż maślaki tam można kosić sierpem.  Ruszyłam w dalsza podróż do Olity.
Jadę do Olity. Ładne, zadbane miasto.Tym razem nie jadę bezpośrednio do babci siostry- Anele,  do wsi Koniuchy, parafia Daugi. Babcia Anele w zeszłym roku dostała udaru i z tego względu nie zamieszkuje już w swoim rodzinnym domu w Koniuchach.Jestem umówiona z rodziną, że gdy będę w Olicie mam zadzwonić.
Zatrzymuje się pod marketem Maxima. Dzwonimy. Po kilkunastu minutach przyjeżdża po mnie Stanisław, bratanek mojej babci. Witamy się ogromnie ciepło...Stanisław wskazuje nam drogę do domu, gdzie teraz jest siostra mojej babci, Aniela i gdzie czeka na mnie reszta rodziny.
Dojeżdżam jadąc za Stanisławem do przepięknego domku 5 km od Olity. Wszystko wygląda jak w bajce....Nigdy nie spotkałam się z takim powitaniem, takim ciepłem i radością...W otoczeniu łąk i lasów nad pięknym stawem w uroczym domku, spotykam babci siostrę. Taka sama, nic nie zmieniona mimo choroby i wieku 88 lat!  Uśmiechnięta i radosna przytula mnie..Ale nie  to , że mnie poznała...ONA TAKA JEST! Dopiero po chwili patrząc mi w oczy, rozpłakała się...Ja także...Nie mogłam z nią rozmawiać. Aniela mówiła tylko po litewsku. Podczas przyjęcia jakie przygotowała moja rodzina, dowiedziałam się, że ...w 1930 roku mój pradziadek Krzysztof z rodziną przyjechał na Litwę do Zvirgzdenai ( Zwirżdeny) do domu rodzinnego. Byli około roku na Litwie.Wtedy urodziła się Aniela. Ponownie wrócił do USA. Około 1938 roku przyjechał w odwiedziny na Litwę i już nigdy nie pozwolili im wyjechać.
Zamieszkali więc na stale w Zvirgzdenai. W czasie wojny dom w jakim zamieszkiwali, spalił się od uderzenia pioruna. Wtedy mój pradziadek kupił dom w pobliskich Koniuchach. Ta historia pokrywa się w części z opowieściami mojej babci. Dalsze tragiczne losy mego pradziadka opisywałam w 2016 roku na blogu.
Przepiękny to był dzień- 31.08,2018 roku. Tyle lat szukałam rodziny mojej babci i przodków...Poznałam, zobaczyłam...Dziś odwiedzam te miejsca gdzie żyli, gdzie się rodzili. Poznaję  potomków...Uzupełniam wiedzę i skrzętnie notuję nie tylko w internecie. Może ktoś za dziesiąt lat odnajdzie moje pamiętniki...Kiedyś gdy i ja już będę w drzewie genealogicznym tylko, a może aż tylko przodkiem?
 
Zostało jeszcze do publikacji trochę zdjęć. Przedstawimy je później.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz